Ulubione projekty
Twoja lista jest pusta
Dodano projekt
Usunięto projekt
Zimno, ciepło, gorąco...czyli instalacja grzewcza
No i czas na instalację centralnego ogrzewania i ciepłej wody. Czyli sporo decyzji o wyborze kotła, rodzaju, ilości i umiejscowieniu grzejników ściennych, ogrzewaniu podłogowym itp. Oczywiście przed podjęciem ostatecznych decyzji "grzewczych" powinno się mieć na uwadze przeliczenia "fachowca" co do mocy wymaganej do ogrzania odpowiednich powierzchni. Do tego warto uwzględnić opcję rozprowadzenia ciepła z kominka (np. płaszcz wodny, rozprowadzenie ciepłego powietrza). W naszym przypadku to drugie, w wersji tzw. grawitacyjnej, bo wszędzie blisko - kominek w centralnej części domu). W projekcie w standardzie jest rozmieszczenie i moc grzejników, ale warto z fachową pomocą przeanalizować ową moc i położenie grzejników w budynku, bo nie zawsze jest to idealnie rozwiązane.
Jeśli chodzi o wybór pieca, to wątek jest dość zawiły.... Myślę, że należę do grupy osób "dość" rozsądnych i analizuję nie tylko ceny początkowe (koszt zakupu) ale i późniejsze koszty eksploatacji, ale suma sumarum decyzja padła na kocioł jednofunkcyjny z zasobnikiem (dwufunkcyjny odpadł po analizie powierzchni pomieszczeń, "ilości" podłogówki, wanien, pryszniców, ilości domowników itp.). Wiem, wiem, każdy rozsądny inwestor przemyślałby wersję kotła kondensacyjnego... zrobiłem to. Rzeczywiście w eksploatacji przynosi on zauważalne oszczędności (nawet do 20%), więc jeśli kogoś stać na dołożenie paru groszy (nie chodzi tu o kilka "stówek" :). to powinien to zrobić. Tym bardziej, że z czasem "kondensaty" siłą rzeczy będą taniały. W naszym przypadku cięcia finansowe na każdym kroku są niemalże oczywiste, a już na pewno nie ma możliwości dopłacania do nowoczesnych rozwiązań. Do tego w naszym przypadku trzeba by jeszcze zainwestować kolejną gotówkę w adaptację istniejącego komina pod kondensat. Oczywiście cały ten koszt zwróciłby się po np. kilku latach, ale żeby coś się zwróciło, trzeba najpierw mieć co zainwestować. Czyli i w tym temacie nie ma uniwersalnego "złotego" środka :) Warunek był tylko taki, że montujemy kocioł, nazwijmy to "markowy". I wiem, że tu znowu są znawcy i znawcy, ale uznaliśmy za "markowe" kotły Junkers, Vaillant i Viessmann. Kolejnym (nie liczę już którym) kompromisem ceny i jakości, wybór padł na Vaillant'a.
Co do grzejników ściennych wygrał Kermi X2 ( model Profil V, dwupłytowy z konwektorem) - polecany przez wielu wiarygodnych "wtajemniczonych". Małe "burżujstwo" finansowe w salonie - dwa grzejniki w kolorze o 30% droższe od standardowych, żeby białością nie psuć wizualnego efektu najbardziej uczęszczanej części domu. Grzejniki ścienne oczywiście z termostatami, które będą decydować o pracy każdego w zależności od temperatury.
Regulator temperatury BEZPRZEWODOWY, co by samemu zdecydować po fazie testów, gdzie najlepiej go umieścić żeby np. nie wyłączał pieca, kiedy napalimy w kominku i w pobliżu zrobi się gorąco...bo niestety w przypadku posiadania kominka istnieje takie ryzyko i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Tak naprawdę trzeba być bardzo dociekliwym i szczegółowym w korzystaniu z porad - jak ich niezmiennie określam - fachowców. Można b y się np. oprzeć na opinii powszechnie funkcjonującej, że regulator temperatury umieszczamy na jednej ze ścian pomieszczenia najczęściej uczęszczanego, czyli z reguły salonu (z wyłączeniem ścian zewnętrznych, bo zimno z zewnątrz przenika tam szybciej). I to nawet logiczne ze względu na komfortową temperaturę w tym pomieszczeniu i "bliskość" obsługi. Nie ukrywam, że w taki właśnie sposób w pierwszej wersji umiejscowiliśmy planowany regulator (kabel łączący z kotłem doprowadzony w ścianie na etapie instalacji elektrycznej). Doszedł jednak bardzo istotny temat, a mianowicie kominek w salonie. I tu są dwie szkoły. Jedna grupa to niepoprawni optymiści, którzy "sądzą", że "powinno" być wszystko dobrze, gdy regulator będzie odsunięty od kominka na "odpowiednią" odległość, której tak na marginesie, nikt nie zna :) Druga grupa to twardo stojący na ziemi realiści, którzy kategorycznie wykluczają umiejscawianie regulatora w pomieszczeniu z kominkiem...z dwoma wyjątkami: rzeczywiście wieeelki salon, albo sporadyczne palenie w kominku. Według tych nie ma szans, żeby przy nagrzanym od kominka salonie regulator nie wyłączał pieca, a co za tym idzie, w efekcie w salonie byłoby cieplutko, ale już np. w sypialniach na górze zimniutko. Instalację robili mi jednak ci pierwsi :) i choć w pozostałych pracach spisali się chyba dobrze, to w tym konkretnym przypadku mogli zasugerować inne położenie regulatora, albo od razu bezprzewodowy. Uniknąłbym biegania po sklepach, zwrotach, wymianach i kładzenia kabli. Ale nie ma tragedii, temat już prawie załatwiony.
A jeśli już drążyć zagadnienie regulatora temperatury, to warto przemyśleć jego rodzaj.
Po pierwsze czy oryginalny (markowy) czy uniwersalny odpowiednik. Nie jestem aż takim snobem i nie muszę mieć wszystkiego markowego, ale w przypadku tego sprzętu przekonały na korzyść przemawia kilka spraw. Uniwersalny regulator (np. Euroster) nie posiada zegara regulującego pompą cyrkulacyjną c.w.u. (ciepła woda użytkowa), czyli steruje tylko systemem centralnego ogrzewania. Powoduje to, że pompa cyrkulacyjna cały czas pracuje...większe zużycie energii i gazu. A fajnie mieć możliwość zaprogramowania działania pompy w zależności od przebywania w domu - inaczej dni robocze, inaczej weekendy, inaczej noce itd....szkoda pieniążków :) Oczywiście do regulatora uniwersalnego można dokupić zwykły programator zegarowy wkładany do kontaktu z wtyczką pompy cyrkulacyjnej, który może poradzić sobie z tą funkcją. Warto wiedzieć, szczególnie przy przeliczaniu kosztów, że jeśli chcemy sterować pompą cyrkulacyjną za pomocą firmowego regulatora, trzeba dokupić specjalny moduł do kotła.
Druga sprawa, to warunki gwarancji kotła. Nie wszyscy producenci dopuszczają stosowanie regulatorów innych niż firmowe (niektórzy nie robi a problemów). Kolejny dylemat przy wyborze regulatora, to czy ma to być regulator tzw. pokojowy, czy pogodowy. Pogodowy dodatkowo - oprócz utrzymywania odpowiedniej temperatury w pomieszczeniach (czyt. włączaniu i wyłączaniu kotła w odpowiednim momencie), bada temperaturę na zewnątrz (za pomocą specjalnego czujnika i "analizuje" ją długofalowo, przez co rzadziej włącza kocioł ... czyli kolejne oszczędności. Warto tylko pamiętać, żeby nie umieszczać takiego czujnika po stronie nasłonecznionej, bo zauroczy się słońcem przy bezchmurnej pogodzie i zapomni o ogrzewaniu domu :))
Jeden mały regulator, a tyle pisania :)) Ale to między innymi takie "drobiazgi" decydują potem o komforcie mieszkania i oszczędnościach w utrzymaniu.
Z kolei termostaty ogrzewania podłogowego ( z reguły umiejscowione w skrzynkach tzw. rozdzielnikach c.o.) pozwolą na regulację max temperatury w ogrzewanych pomieszczeniach, choć nie są to czujniki temperatury umieszczane przy podłodze...to instalacja nie na naszą kieszeń :) Fajne jest to, że każdy obwód ogrzewania można sterować osobno, właśnie przez ustawienie termostatu. I tak np. w salonie mamy dwa obwody + jeden do otwartej kuchni i można ustawić inną moc grzania w hallu i przy oknie tarasowym, inną przy części z wypoczynkiem, a inną w kuchni.
Oczywiście można kosztem więęększych nakładów finansowych zastosować piec, który będzie sam "rozpoznawał" strefę ogrzewania podłogowego, strefę grzejników ściennych itp. i sterował nimi oddzielnie, do tego dodatkowe zawory, mieszalniki, rozdzielniki i czujniki...ale to już w zależności od zasobności portfela :) My się do tej klasy nie zaliczamy :))
Co do ogrzewania podłogowego to zdecydowaliśmy się na:
- salon z kącikiem komputerowym (mimo, że dajemy alternatywnie lub wspomagająco 2 grzejniki w miarę ukryte). Decydujemy się na położenie na podłogówkę paneli drewnianych oznakowanych symbolem ogrzewania podłogowego, choć najlepszą przewodność ma kamień. Są posadzki drewnopodobne, ale jakoś nie pasuje nam kamień na podłodze salonu. Warto pamiętać o zagęszczeniu zwojów podłogówki pod oknem tarasowym :)
- hall (bo tam nie ma grzejnika, a do hallu przylega korytarz ze schodami)
- kuchnię (choć po odjęciu powierzchni mebli i urządzeń niewiele podłogi zostanie :), a trzeba pamiętać, że podłogówki nie kładzie się pod stojącymi elementami
- łazienkę - tą większą na poddaszu (łazienki chyba nie trzeba argumentować :)
- warto byłoby jeszcze zastanowić się nad dużym pokojem dziecięcym na górze, jednak ze względów raczej ekonomicznych (duży pokój) wstawiamy tam grzejniki oraz doprowadzamy ciepłe powietrze z kominka
Tak naprawdę, to w dużej mierze należy się kierować faktem, gdzie najczęściej będziemy przebywać :)
P.S.
Po kolejnych wnikliwych analizach :) zdecydowaliśmy się na "odpalenie" ogrzewania pod koniec stycznia. Po przesunięciu terminu przeprowadzki na wiosnę, a dokładnie na przełom marca i kwietnia, doszliśmy do wniosku, że włączanie ogrzewania na całą zimę jest w naszym przypadku bardzo nieekonomiczne z prostego powodu: jako że ogrzewamy gazem, pierwsze 9 mies. płacimy po 300 PLN/mies bez względu na zużycie gazu (tyle ustaliliśmy z dostawcą gazu ze względu na standardową wstępną analizę zużycia). Niestety jednocześnie trzeba jeszcze utrzymać dotychczasowe lokum :( W największe mrozy ekipy budowlane nie walczą na budowie (a jeśli walczą, to mają zainstalowany kominek), w środku nie instalowaliśmy żadnych elementów typowo drewnianych, ani niczego co mogłoby się "uszkodzić" pod wpływem dużego mrozu. Ze względu jednak na potrzebę wcześniejszego "podgrzania" pomieszczeń przed chociażby malowaniem, kładzeniem podłóg itp., odparowanie "chemii" przed wprowadzeniem, zminimalizowanie ryzyka "grzyba" itp. zapadła decyzja, że ruszamy z ogrzewaniem właśnie teraz. Oczywiście pierwsze odpalenie kotła wiąże się z wezwaniem serwisanta posiadającego autoryzację u producenta pieca. I tu miły akcent: serwisant nie kasuje za włączenie kotła (producent mu płaci), inwestor pokrywa jedynie koszt dojazdu serwisanta... u mnie wyniosło to 20 PLN :)